poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Na dnie...

Na dnie, jestem na dnie. Spieprzyłam sprawę jak zdarza mi się co trzy albo cztery dni. Przegrałam znów,znów, znów i znów. Nie chcę tak żyć, nie mogę, dłużej już nie potrafię.

Wołam o pomoc z najgłębszej odchłani w jakiej się znajduję. Proszę o pomoc Was, na nikogo innego liczyć nie mogę. Proszę, błagam, czy nawet żebrzę, bo wszystko jest lepsze od tego syfu jakim jest jedzenie.




Potrzebuję naprawdę zdecydowanych Motylków, które mi pomogą, a ja natchniona Waszą siłą, będę mogła zrewanżować się Wam tym samym.
Powiedzcie coś...

Niech to będzie ostatni taki dzień w mym życiu....


niedziela, 3 sierpnia 2014

sru tu tu

Przekonałyście mnie... Muszę stwierdzić, że ledwo nogami plączę- mówiąc kolokwialnie- po drugim dniu ABC. Więc za  przerzucam się na podobną dietę, SURGE dietaZróżnicowane maxima kaloryczne, spowodowane jak sądzę, tym aby po zakończeniu diety nie było efektu yo yo.








Dziękuję za rady Kruszyny!


Bilans Dnia 2:
Jadłospis:


Trening:

Jogging 4 km -291 kcal


Jutro pora ważenia! Ostatnio, tydzień temu, było 67kg. Jeśli będzie przynajmniej 65,5 kg, uznam to za progres. Zważywszy na to, że ogarniam swój umysł, ciało i tłuszcz od zaledwie 3 dni.




sobota, 2 sierpnia 2014

# day 1

Męczący dzień, ale głównie poprzez pracę. Przebywanie z ludźmi bywa czasem bardzo męczące, bo jak same wiecie - różnych się spotyka.Ale i tak ją lubię, mimo iż czasem pojawiam się w niej w weekendy, co jest kosztem wolnych dni w środku tygodnia. Czuję się więc dziś bardzo wymęczona, pewnie (ale raczej gównie) za sprawą diety. To chyba setna jaką rozpoczynam i oby pierwsza w jakiej dotrwam do końca. A jej koniec składa się równocześnie z wielkim wydarzeniem rodzinnym, jakim jest ślub mojej młodszej siostry i faktem, że mam być jej świadkiem.Za równe 50 dni! Akurat tyle ile trwa   Dieta ABC. Przypadek, bo zauważyłam, że kilka z Was też ją wprowadziło u siebie, więc zainspirowna też chcę spróbować.



 Proszę, powiedzcie jak Wam idzie? Na którym dniu jesteście? Jak znosicie słabsze  momenty? I ostatnia kwestia, może jestem niedomyślna, ale co do cholery znaczy fast?! Zero kcal czy przeciwnie, brak limitu przyjmowanych kalorii? Nidzie nie mogę znaleźć konkretnej odpowiedzi.

A więc dziś leci Dzień nr 1


  • serek wiejski (ok 100g) 97 kcal
  • twaróg chudy (ok 100g) 86 kcal
  • 2 x kromka chleba razowego (ok 70g) 150 kcal

333/500
Ładnie wygląda i super! I zakończyć tak dzień.



Odniosę się też do Waszych komentarzy, za które bardzo dziękuję. Otóż rzeczą oczywistą jest, że lepiej, żezdrowiej przyjmować kilka lekkich posiłków w regularnych odstępach czasu. I naprawdę szczerze poradziłabym taką opcję każdej innej osobie Każdej, ale nie sobie. Bo siebie znam i wiem, że jeżeli zacznę, to tak się zapędzę, że nie skończę na planowanym z góry posiłku... Zaczną się natarczywe myśli, że przecież ostatni raz mogę się na coś skusić, ten ostatni właśnie raz, który zawsze chyba jest przed-ostatnim. I jak się skończy? Napadem! Tak więc, twarde reguły, bez żadnych odstępstw (nawet najmniejszych) powodują, że na dłużej starcza mi zapału niż miotanie się i odliczanie minut do kolejnego posiłkuabby potem walczyćprzeciwko samej sobie iy nie pójść dalej w jedzenie. Bez sensu i mega toksyczne dla psychiki.




piątek, 1 sierpnia 2014

zmiany, odmiany!


Nie przeszło mi nastawienie z wczoraj, ciągle jestem tak samo zmotywowana zanim położyłam się spać!!! Zjadłam już swój jedyny posiłek, owoc też już był. Pije wodę z sokiem z cytryny,czekam aż pojawi się głód i pierwsza próba! Lekko nie będzie. Nigdy nie było! Plan z dietą jest, jeszcze muszę nakreślić plan treningów, aby wszystko było jasne i przejrzyste. Na pewno bieganie, kiedyś je kochałam, uwielbiałam. Bieganie po lesie, pagórkach- to było to! Poniedziałek, środa, piątek po 4 albo 5 km.

Dziś przeprowadzka do mojego chłopaka, póki co tylko na sierpień, co ma być próbą czy po wielu perturbacjach, chwilach dobrych i złych możemy, potrafimy razem dzielić mieszkanie i być z sobą ciągle i pracowac nad jeb*** sztuką kompromisu! Zamiast jednak analizować tę kwestie, wole analizować aranżacje wystroju wnętrza mieszkania;) Jesteśmy razem od roku, znamy się z M. od 3 lat. Wie o mojej "przypadłości", ale mimo iż jest bliską mi osobą, nie potrafi jakoś mnie "uleczyć" jakkolwiek to brzmi. Jestem ciekawa jaki ten miesiąc dla Nas będzie... Jaki będzie dla mnie pod względem walki z moimi nałogami...
Bądźcie przy mnie w ten czas.

Ściskam chudo!

P.S. Któraś z Was, pytała mnie o mój wiek. Mam 22 lata. 165 cm wzrostu.



EDIT: Co ja sobie durna myślalam?! Że przestanę wpierd*** z dnia na dzień?! To tak jakby to było takie łatwe... Zaczęło sie od zrobienia sałatki z produktów ktore miałam w lodówce, a skoro sie wyprowadzam to bez sensu aby sie zmarnowaly i tak połowa got. brokułu, sałata, dwa got. jajka i pierś z kurczaka rownież got. potem jogurt naturalny, sok pomidorowy, dwie brzoskwinie. I na dodtatek wkurzył mnie M. gdy stwierdził, ze nie przyjedzie po mnie z tobołami, bo coś tam bla bla bla. Tym bardziej gdy słyszę jego "olewczy" głos przez telefon... Nie wiem czy bardziej go kocham, czy nienawidzę... Ale to już historia na inny dzień...
Ha ha ha, ogarnia mnie teraz szyderczy śmiech gdy pomyśle sobie o "dyscyplinie i kontroli"- hasłach przewodnich tego bloga...

Potrzebuje Was,bardziej niż myślałam. Nie chcę Was zawieźć!


czwartek, 31 lipca 2014

POCZĄTEK. DROGA. WALKA. SIŁA !

Nie chcę być gruba, a jestem.
Nie chcę być słaba, a jestem.
Nie chcę być nikim, a jestem.
Chcę walczyć. Muszę! Pomóż mi. Pomóż sobie!

Po 7 latach szarpaniny z ED, popadaniu w skrajności w skrajność (w przedziale wagowym od 41 do 67 kg) mówię DOŚĆ! Nie będę się żalić! Płakać! Do tej pory niczego dobrego mi to nie przyniosło! Wiem jednak, że jeśli chodzi o moją skrajność to wolę tę z anoreksją na ramieniu aniżeli upadlanie się w kilogramach żarcia. Początek jest trudny ale z Waszą pomocą uda się i mnie i Wam. Wierzę w to,  tylko to mam, bo gdyby nie ta wiara, nie byłoby mnie tutaj.

START 31 lipiec 2014 r. godz. 23.17

Plan: jeden posiłkek dziennie !!! (kasza manna gotowana na mleku i wodze w proporcjach 1 szkl mleka 1,5%, 1/2 szkl wody) albo duży jogurt naturalny albo owsianka nesvita + przekąska w postaci owocu.

Restrykcyjny??? 

Na pewno, ale w ostatnim czasie najadłam się tylu różnych "smakołyków", że zasłużyłam tylko na takie menu. Bo kolejny miejsac sie konczy a ja znow go spieprzylam...Siedze teraz z przepelnionym zoladkiem, ze az ruszyc sie nie moge, bo oczywiscie " najedz sie ten ostatni raz, jutro nowy miesic, wiec zaczniesz z czystą kartką od jutra, od poczatku, nażryj sie ten OSTATNI raz" i takie gadanie ciagle i bla bl bla. I powodzenia i dyscypliny i kontroli.

Dziekuję,

dobranoc,

Nieklasyczna


koronka